Czy medytuję?
Tak. Medytacja to bardzo ważna część jogi i pracy nad ciałem oraz oddechem, koncentracją, skupieniem. Nie bez powodu stosowana jest w wielu innych dyscyplinach, takich jak sztuki walki czy w nurcie mindfullness.
Jak medytuję?
Najchętniej sama, w ciszy. Ilość bodźców zewnętrznych ograniczam do minimum tak, abym wsłuchiwała się tylko w siebie. Aktualnie nie korzystam z pomocy audio czy osoby prowadzącej. Jeśli jednak dopiero zaczynasz swoją przygodę z medytacją, warto wesprzeć się instrukcjami na żywo/online lub muzyką. Wszystko małymi kroczkami.
Moja medytacja długo odbywała się przy dźwiękach lub podczas spotkań z nauczycielem. Umiejętność skutecznej medytacji to trudna sztuka, która – podobnie jak nauka asan – wymaga wiedzy technicznej i teoretycznej. Aby wykonywać ją prawidłowo, nie obejdzie się bez instrukcji, wskazówek, przeprowadzenia przez proces.
Musisz wiedzieć jak usiąść, jak oddychać, o czym (nie) myśleć. Jak powrócić do skupienia, gdy uciekniesz myślami? Co robić z myślami?
Po nabyciu wiedzy teoretycznej, praktykuj. Praktykuj tak długo, aż będziesz gotowy robić to samodzielnie.
Skąd wiedzieć, że nadszedł czas na usamodzielnienie swojej medytacji? Moja ostatnia sesja „w towarzystwie” odbyła się kilka miesięcy temu. Uczestnicząc w niej poczułam się jakby ktoś czytał mi piękną, spokojną bajkę. Nie czułam jednak, że wykonuję medytację aktywnie. Zrozumiałam, że swoją pracę kontemplacji zastąpiłam biernym słuchaniem, pomimo wykonywania poleceń i stosowania wskazówek. To był mój moment, aby prowadzić swoją medytację samodzielnie.
Dzisiaj wiem, że droga do rozumienia siebie, panowania nad ciałem i emocjami, to droga płynąca z wewnątrz. Pewne chińskie przysłowie mówi, że nie zauważysz księżyca patrząc na palec wskazujący. Oznacza to, że do rozwoju potrzebna jest przede wszystkim praca własna.
Na medytacjach prowadzonych nie pojawiały się we mnie uczucia, nie potrafiłam się w siebie wsłuchać, nie pojawiały się żadne obrazy, dopóki nie włożono mi ich przed powieki. Czekałam aż ktoś skieruje moją uwagę na części ciała ich reakcje. Próbowałam skupić się na tym, aby dobrze medytować, zamiast – po prostu medytować. Czasami zastanawiałam się, czy ja jeszcze medytuję? Czy próbuję wyglądać jakbym medytowała?
Kilka miesięcy temu usiadłam na macie, stanęłam twarzą w twarz z moim mózgiem. Wzięłam wiosła, cały umysłowy bagaż na moja łódkę i popłynęłam falami myśli. Spokojnie, bez skoków do wody, bez nurkowania, z uśmiechem na twarzy, z radością wewnętrzną. Bez rytmu, bez prędkości, spotykając po drodze dyskomfort, ukojenie, wyzwolenie. Poczułam się otwarta na nowe doświadczenia z zakończeniem spełnienia praktyki.